
Wybór hodowli, wybór szczeniaka...
czyli
O tym, jak nie można mieć pewności dobrego wyboru.
Agnieszka Boczula, Paulina Łukaszewska
Bardzo często ludzie pytają,
jak znaleźć dobrą hodowlę.
Tak naprawdę nie ma czegoś
takiego, jak „dobra” czy „zła” hodowla – są tylko „dobrzy” i „źli” hodowcy.
„Dobry” hodowca lubi swoją sukę
i szczenięta które urodziła. Karmi, głaszcze, odrobacza. Bawi się. Przejmuje się
losem szczeniąt.
„Zły” hodowca tnie koszty na
każdym kroku. Ma do psów stosunek obojętny, o ile nie negatywny...
Nie istnieje hodowla w której
rodzą się same championy piękności albo super-pracujący zwycięzcy różnych psich
konkursów.
„Hodowla” bowiem to po prostu
materiał genetyczny – i to, czy jej właścicielką jest pani Kasia mieszkająca na
siódmym piętrze w bloku, posiadająca jedyną ukochaną suczkę, czy też wielki
hodowca z kennelem pełnym psów – nie ma, tak naprawdę, aż takiego znaczenia,
bowiem oboje korzystają z tych samych reproduktorów...
Istnieją oczywiście hodowle
stawiające sobie za cel dokonywanie tzw. ambitnych kryć – wyjeżdżające w
poszukiwaniu wspaniałego reproduktora aż na koniec świata... ale takie hodowle,
choćby przez zaporowe ceny psów, nie znajdują się w sferze zainteresowań nabywcy
poszukującego psa konkretnej wprawdzie rasy, ale głównie przeznaczonego do
kochania.
Zresztą nawet w takich
hodowlach i w przypadku niezwykłych kryć też nie ma nic pewnego – wcale nie
wiadomo, czy urodzą się wyłącznie fenomenalne szczenięta. Tak naprawdę za
doskonały można uznać miot w którym trzy psiaki są naprawdę dobre, a żadnego ze
szczeniąt nie można się wstydzić. Na takich miotach hodowle potrafią zbudować
swoją legendę, a świadomi hodowcy o takim miocie – żeby im się choć raz jeszcze
powtórzył! – marzą.
W powszechnej opinii „dobre”
hodowle to hodowle domowe, takie, w których szczenięta przebywają wyłącznie w
mieszkaniu. Ludzie sądzą, iż w takim przypadku psiaki będą bardziej obyte z
otaczającym światem, śmielsze, zsocjalizowane. Tak może być, ale nie musi.
Czasem zdarza się, że hodowca ma całkiem sporą hodowlę kojcową, a wychowaniu
szczeniąt poświęca znacznie więcej czasu (i robi to znacznie bardziej fachowo),
niż właściciel maleńkiej „domowej” hodowli. Takie niby „domowe”, a tak naprawdę
„złe” hodowle w mieszkaniach wyglądają tak, że suka ze szczeniętami jest
odizolowana w jakimś pomieszczeniu – nawet w kojcu (to plaga hodowli piesków
małych ras ozdobnych) – i szczeniaki nie widują nikogo, nie mają żadnego
kontaktu z otoczeniem, żadnych bodźców.
To, ze szczenięta odchowywane
są w domu, to jeszcze za mało, żeby nazwać hodowlę dobrą. Liczy się przede
wszystkich podejście hodowcy i czas, jaki poświęca szczeniakom i ich matce.
Właśnie. Bardzo dużo mówi się
ostatnio o prawidłowej socjalizacji.
Na pewno ważną rzeczą jest
stosunek hodowcy do psów – nie jest dobrze, jeśli od początku mają one niemiłe,
nieprzyjazne, przerażające kontakty z ludźmi – niemniej genetyka jest czymś,
czego w zasadzie nie da się przeskoczyć.
Socjalizacją czy ciężką pracą
można pewne problemy psychiczne psów załagodzić – czy osiągnąć to, że będą one w
stanie jako tako żyć w społeczeństwie... niemniej to genetyka w przeważającej
części decyduje o tym, jaki jest nasz pies.
Koniecznie trzeba też dodać, że
na różnych etapach życia od piesków wymaga się czegoś innego, nazwijmy to –
różnych stopni obycia z rozmaitymi sytuacjami. O ile siedmiotygodniowy szczeniak
w zasadzie może znać tylko mieszkanie hodowcy – i kilka znajomych,
odwiedzających go, osób – to od psiaka trzy, czteromiesięcznego wręcz musimy
oczekiwać że zna on świat zewnętrzny; że nie reaguje panika na widok innych
psów, ze nie ucieka jak oszalały słysząc szum ruchu ulicznego, że toleruje
obrożę i jako tako porusza się na smyczy...
Przykre, że coraz częściej na
lekcje przychodzą do mnie psy, które nie mają drobnych kłopotów z zachowaniem,
tylko takie, które należy wręcz rehabilitować!
Bywa, że ludzie zachwycają się
jakimś „trudnym” psem któremu trener i właściciele poświęcili masę czasu. Zawsze
mnie śmieszą owe zachwyty – bo tak naprawdę powinny być one skierowane do ludzi,
którzy nad zwierzęciem pracowali. Owo grzeczne czy tylko.... przyzwoite....
zachowanie to nie jest bowiem kwestia psiego charakteru, tylko kwestia nauczenia
psa, wtłoczenia mu do głowy raz na zawsze nieprzekraczalnych i żelaznych reguł
jakie obowiązują w świecie ludzi.
Ciężką krwawicą z wielu bardzo
słabych psychicznie psów da się zrobić naprawdę grzeczne zwierzaki, nie zmieni
to jednak faktu, że ich charakter, genetyczny wzorzec psychologiczny z jakim
przyszły na świat pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Z kolei znam przypadki, gdy
jako „głupie” czy „nienormalne” określano psy bardzo inteligentne, o świetnie
rozwiniętych popędach, które były po prostu niewyżyte czy wręcz „za mądre” dla
swoich właścicieli. Ludzie niejednokrotnie nie dają sobie rady z psami które
przejawiają choć trochę więcej, niż przeciętne, temperamentu. Zawsze jednak
szukają oni wtedy winy w psie, a nigdy – w sobie, w swojej nieumiejętności
porozumienia z takim zwierzęciem.
Gdzie i jak szukać
szczeniaka.
Przede wszystkim, jeśli myślimy
o psie konkretnej rasy, to – mimo przeróżnych kontrargumentów – należy jednak
polecić zakup psa z rodowodem.
Czemu? Odpowiedź jest wręcz
żenująco prosta.
Ano w przypadku zakupu psa z
legalnej hodowli mamy znacznie większą pewność, że dostaniemy to, o czym
marzyliśmy – czyli psa rasowego. Czyli kupując goldena, naprawdę weźmiemy do
domu goldena, a nie mieszankę z owczarkiem podhalańskim – psem o zupełnie
innych, niż golden, cechach charakteru, o wyglądzie nie wspominając.
Wbrew temu co namiętnie
opowiadają zwolennicy tzw. psów rasowych bez rodowodu, kontrola miotów w Związku
Kynologicznym istnieje i nie jest wcale czystą formalnością.
Owszem, zdarzało mi się widzieć
szczenięta w nie najlepszym stanie – na przykład brudne – które po kontroli
dostały metryki, ale nie zdarzyło mi się widzieć szczeniąt nierasowych które by
te metryki otrzymały.
Byłam świadkiem zdarzenia, gdy
w czasie kontroli próbowano „przemycić” szczenięta odbiegające znacznie od
kryteriów rasy – wydanie metryk wstrzymano. Psy wytatuowano, ale dokumentów nie
otrzymały, spisano protokół w którym zawarto warunek, że metryki otrzymają,
jeśli stawią się na kontrolę za wiele miesięcy aby fachowcy mogli ocenić ich
przynależność do danej rasy.
Oczywiście psy nigdy nie
pojawiły się w Związku, bo były kundelkami...
A więc owa kontrola
bezsprzecznie istnieje i bynajmniej nie załatwia się tego typu spraw „układami”
czy łapówkami.
Przy psach zwanych „rasowymi
bez rodowodu” takie sytuacje zdarzają się dość często.
Owszem, bywa, że sprzedaje się
pieski tzw. rasowe po rodowodowych rodzicach – tylko dlatego nie mające
papierów, że pani Kowalskiej nie chciało się pojeździć po wystawach i wyrobić
suce uprawnień hodowlanych i są to całkiem zwyczajne, miłe niejednokrotnie
pieski.
Natomiast istnieje też
niezmierzona ilość zbijających kasę na psim nieszczęściu rozmnażaczy. To, co się
odbywa w takich nibyhodowlach, przekracza wyobrażenie przeciętnego człowieka.
Rozmnażacz taki w kontakcie
bezpośrednim może być – i zazwyczaj bywa – człowiekiem miłym i sympatycznym. To
znaczy taki nam się wydaje. I nic dziwnego, chce upchnąć towar, czyli sprzedać
nam szczeniaka, toteż na ogół mówi nam to, co chcemy usłyszeć.
Oczywiście kupowanie zwierzęcia
z takiego miejsca jest czymś przed czym przestrzegam i to (pomijając przyczyny
moralnej natury) z prostego powodu. Te pieski nigdy nie dostały jeść. Ich matki
też nie dostały jeść. Pieski nawet w życiu płodowym nie były normalnie
odżywione, tak, jak to natura przewidziała.
Jeśli ktoś sprzedaje psy po
sto, dwieście, trzysta złotych – to proszę sobie wyobrazić co do licha te psy
dostawały do jedzenia, jeśli taka sprzedaż ma się mu opłacić.
Tak, do mniej więcej piątego
tygodnia życia piesków koszta ich utrzymania nie są tragicznie wysokie –
zaznaczam, że przy takich wyliczeniach i tak musimy założyć że suka dostaje, na
przykład, otręby i nic ponadto. Niemniej do kilku tygodni odchów samych
szczeniaków nie jest aż tak drogi. Natomiast jeśli chcieliby Państwo kupić
trzymiesięcznego psa, to zdziwiliby się Państwo, jakie są koszta jego
utrzymania.
Koszta powinny drastycznie
wzrosnąć w przypadku sprzedaży psa starszego. Płacąc za kilkumiesięcznego psa
500 złotych, płacimy, tak naprawdę, nie tylko za koszta jego odchowania – ale
także za ilość pracy jaką poświęcił podrostkowi hodowca. Czy taka cena jest
adekwatna...? Jeśli hodowca rzetelnie zajmował się psem w tym najważniejszym dla
jego psychiki okresie – to oczywiście nie. A więc musimy założyć że w psa
włożono raczej minimum, niż maksimum, wysiłku.
Wybór szczeniaka
Jeśli zdecydowaliśmy się już
kupić psa, to na ogół denerwujemy się, czy będziemy w stanie wybrać odpowiednio
dobrego, fajnego szczeniaka.
Tymczasem nie jest to aż tak
skomplikowane – należy kierować się zdrowym rozsądkiem.
Szczenięta mają być zadowolone,
mają garnąć się do człowieka, szarpać za sznurówki, jeść z ręki jedzonko....
Powinny też być czyste. Nie sterylnie czyste, bo to jest nieosiągalne – chodzi
natomiast o to, że nie może być tak, że obrzydzenie nas bierze na myśl o wzięciu
szczeniaka do rąk.
Skoro nas obrzydzenie bierze,
to znaczy, że i hodowca ich do rąk nie brał.... a szczeniaki w tej fazie życia
powinny być często dotykane i brane na ręce.
Pieski powinny też być tłuste.
Wolę za tłuste szczeniątka, niż ciut za chude.
Jeśli hodowca nie głodził
pieska, to czemu jest on taki chudy? Może nie ma apetytu? Z powodu choroby
albo... z powodu zaburzeń psychicznych?
Nie decydujmy się na szczenięta
nadmiernie spokojne i grzeczne.
Są takie pieski zachowujące się
nad zwyczaj idealnie. Przejdzie taki dwa kroczki, położy się, zaśnie... To, co
ludzie interpretują jako objaw zrównoważenia, świadczy często o głębokich
problemach lękowych. Zwierzątko zasypia, odcinając się tym samym od nadmiernie
stresującego je otoczenia – na przykład, od obcych ludzi którzy go przerażają...
Hodowle użytkowe i hodowle
eksterierowe
Istnieją takie hodowle, w
których hodowcy koncentrują się na cechach użytkowych rasy. Niejednokrotnie psy
te nie przypominają zbytnio championów piękności danej rasy; nie po to bowiem są
powoływane do życia, żeby brylować na wystawach.
Z kolei hodowle zwane
eksterierowymi (a takich jest przytłaczająca większość) zajmują się takim
doborem partnerów, aby uzyskać psy jak najpiękniejsze, jak najbardziej zbliżone
wyglądem do wzorca.
Czasem hodowcy linii
wystawowych próbują polemizować z tym podziałem, twierdząc, że i oni myślą o
psychice swoich szczeniąt lub że także „coś” robią z psami, że psy z ich hodowli
również mogą być użytkowane w konkursach pracy czy w różnego rodzaju służbie.
Warto byłoby spytać hodowców
psów użytkowych lub przewodników takich psów, co myślą oni o wymaganiach
stawianych psom z hodowli gdzie największy nacisk kładzie się na eksterier.
Odpowiedź będzie jedna – wymagania te są po prostu minimalne w porównaniu z
obciążeniami jakim poddawane są psy rzeczywiście pracujące.
Nie ma tak dobrze, żeby kupując
psa z linii użytkowych być pewnym że zdobywa się prawdziwego superpsa. Genetyka
jest kapryśna i naprawdę nie ma nic pewnego.
Niemniej, jeśli ktoś poważnie
myśli o zakupie psa który ma – oprócz towarzyszenia – służyć do konkretnych
zadań, powinien rozejrzeć się wśród użytkowych linii, bo to da mu jednak większe
prawdopodobieństwo że jego pies będzie się nadawał do pracy.
Natomiast wcale nie polecam
psów z tych linii tzw. przeciętnym właścicielom. Prawda jest taka, że psy te
mogą sprawiać ludziom znacznie więcej kłopotu, niż ich kuzyni wystawowi!
Mają na ogół wybujały
temperament, ciągle chcą się czymś zajmować (i bardzo często gdy nie dostarczy
się im pożywki do rozładowania tych ciągot, zapewniają ją sobie same),
generalnie sprawiają wrażenie psów bardzo „męczących” w obcowaniu.
A tego wcale nie chce
przeciętny nabywca. On chce psa, owszem, zrównoważonego, spokojnego, nie
sprawiającego kłopotów.
Testy psychiczne szczeniąt
Bardzo modna sprawa. Opracowano
sporo różnych testów, mających wykazać z jakimi psami mamy do czynienia. Oblicza
się w skupieniu punktację, porównuje, wyławia dominantów i pieski uległe...
Problemem w interpretacji
takich testów może być na przykład.... zbyt dobra socjalizacja. Szczenięta które
mieszkają w kuchni i codziennie słyszą dziesiątki hałasów, wliczając w to
upadające pokrywki garnków, szczękanie naczyń, głośne rozmowy domowników... W
tej sytuacji mogą nie okazać w czasie testu wrażliwości na dźwięki która może w
nich jednak tkwić.
Generalnie w czasie testów
można sprawdzić do pewnego stopnia pewność charakteru psa, a także coś co nazywa
się socjalnością (choć osobiście sądzę że również jest to pewna odmiana
stabilności psychicznej), chęć kontaktu z człowiekiem.
Sprawdzamy popęd pogoni – jest
to ważny element szkoleniowy, ale przyda się nawet jeśli wcale nie myślimy o
szkoleniu naszego psa. Po prostu w późniejszym życiu możliwość „kupienia” sobie
psa przy pomocy zabawy piłką na sznurku czy jakiś innym rodzajem zabawy
bazującej na popędzie łowieckim będzie dla nas znacznym ułatwieniem.
Tu uwaga – jeśli nienawidzimy
rzucać psu piłki na spacerach, to jednak nie wybierajmy psa z wyraźnym popędem
pogoni.
Sprawdzamy twardość psa –
pewność siebie, która znacznie nam ułatwi codzienne życie.
Lepiej mieć psa pewnego siebie,
niż lękliwego i niepewnego. Taki pies, zwłaszcza jeśli nie ma zbytnio
rozwiniętych popędach, stanowi dobry materiał na towarzysza naszego życia.
Trzeba jednak powiedzieć, że
szczenięta w wieku kilku tygodni potrafią zmieniać się z dnia na dzień i wyniki
testu są miarodajne tak naprawdę na ten dzień, w którym był on przeprowadzany.
I znowu można zakończyć
konkluzją, że nie ma nic pewnego. Możemy jedynie próbować zminimalizować ryzyko.