|
Dieta a dysplazja
Przedstawiony poniżej tekst
jest tłumaczeniem artykułu autorstwa dr Iana Billinghursta – twórcy i
propagatora diety BARF. Artykuł ten nosi angielski tytuł „Are we barking
up the wrong tree?”.
Oryginalny tekst można przeczytać na stronie http://www.fernfall.com/BARFsites.htm
Dysplazja biodrowa, łokciowa i osteochondroza – to choroby, które z
coraz większą siłą atakują młode psy, zwłaszcza dużych ras – pomimo
masowych badań radiograficznych i gromadzenia informacji na temat tych
chorób. Powstaje pytanie – co robimy źle? Dlaczego te problemy pojawiają
się, a także nawracają nawet w liniach hodowlanych, które wedle
wszelkich oczekiwań są wolne od dysplazji? Porażka, jaką odnieśliśmy
próbując wyeliminować dysplazję biodrową i łokciową narzuca pytania:
„Czy nasze wysiłki okazały się zupełnie bezużyteczne?” Czy powinniśmy
poszukać rozwiązania gdzie indziej?
Dysplazja, a także inne młodzieńcze zaburzenia rozwoju szkieletu
wywołane są przyczynami całkowicie możliwymi do uniknięcia.
Prawdopodobnie – po prostu szukamy nie tam, gdzie powinniśmy. U
większości psów, cierpiących z powodu dysplazji biodrowej i łokciowej
przyczyny choroby należy szukać w złym żywieniu i nieodpowiedniej
aktywności fizycznej, a nie „w złych genach”. Niestety – to, czego
jeszcze nie wiemy o dysplazji daleko przeważa posiadaną już wiedzę na
jej temat. Na szczęście – większość odpowiedzi można znaleźć
przyglądając się historii tej choroby. Zrozumienie tej historii pozwala
na ujawnienie podstawowych przyczyn choroby i dostarcza jasnych
rozwiązań. Co zabawne – tak przyczyny, jak i rozwiązania problemu leżały
przed nami jak na dłoni przez dekady.
Zakorzeniło się prześiwadczenie, że dysplazję powodują geny. Jak jednak
dowiodło doświadczenie – usunięcie tych genów jest w zasadzie
niemożliwe. Być może dlatego, że jak dotąd nikt tych genów nie
zidentyfikował i nie zadał jasno postawionego pytania: „jakie właściwie
geny staramy się wyeliminować?” A jeśli nie wiemy, o które geny chodzi –
to jaką szansę mamy na ich rzeczywiste wyeliminowanie? A nawet jeśli
udałoby się je usunąć, to czy nie pociągnęłoby to za sobą eliminacji
tych cech, które właściwie planowaliśmy zachować?
Dieta i aktywność fizyczna odgrywają znaczącą rolę w rozwoju kośćca.
Tymczasem nikt w zasadzie nie pyta o to co i ile jadł pies w okresie
wzrostu oraz jak wyglądała jego aktywność fizyczna. Dieta i ruch są
ignorowane, gdyż mało kto przypisuje im jakiekolwiek znaczenie, jeśli
chodzi o zdrowie układu ruchu. Jeśli uznamy, że wszelkie
nieprawidłowości w budowie kośćca, jakie udaje się wychwycić podczas
badań radiograficznych są jedynie obciążeniem genetycznym – ignorujemy
podstawowe prawa biologii i genetyki, które mówią, że jest to
niemożliwe. Tymczasem dieta i ruch są kluczowe w procesie rozwoju kości
– choć wchodzą w interakcje z predyspozycjami genetycznymi w tworzeniu
wadliwych lub prawidłowych kości i stawów. W każdym przypadku psa z wadą
rozwojową kośćca musimy zapytać – „jaki jest relatywny udział genów,
złego żywienia i nieodpowiedniej aktywności fizycznej?” Przy dużym
udziale dwóch ostatnich czynników – logiczne byłoby zwrócenie bacznej
uwagi na te właśnie aspekty opieki nad psem – i tam poszukać rozwiązania
problemu. Bardziej zasadnicze pytanie brzmi – od jak dawna te choroby
dręczą nasze psy? Od dziesiątek, setek, a może od tysięcy lat? Być może
te schorzenia to zjawisko nowe? Jak się jednak okazuje nieprawidłowości
w budowie stawów i kości są wytworem dwudziestego wieku.
Historia dysplazji zaczyna się w 1930 roku – wtedy pojawiły się pierwsze
przypadki, określane wówczas jako „rzadkie”. Przed tym okresem nie ma
doniesień na tematdysplazji. Do 1965 roku dysplazja została
zdiagnozowana w 55 rasach wśród psów na całym świecie. Wtedy była już
uważana za częsty problem. Jak się zatem okazuje w ciągu 30 lat choroba
ta rozprzestrzeniła się bardzo gwałtownie, ponadto - oprócz dysplazji
zaczęto diagnozować coraz więcej także innych schorzeń szkieletu –
barku, łokci, stóp. Każda z tych przypadłości rozpowszechniła się w
zaskakujący sposób – wcześniej były one rzadkie, albo w ogóle nie
występowały. Przed 1950 rokiem powszechnie uznawana prawdą było
stwierdzenie, że to geny są przyczyną dysplazji. Nikt nigdy nie
kwestionował tej prawdy, choć wszelkie schematy i programy hodowlane
mające na celu wyeliminowanie choroby całkowicie zawiodły. Wręcz
przeciwnie – dysplazja pozostaje problemem tak poważne, jak poprzednio i
jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek niemożliwym do rozwiązania.
Skoro te choroby nie istniały przed 1930 rokiem, to skąd się wzięły?
Dlaczego pojawiły się i czemu rozprzestrzeniły się tak szybko? Dlaczego
teraz są tak popularne? Biologia podpowiada nam, że grupa genów
niszczących kości nie może nagle pojawić się w całej populacji psów i
rozprzestrzenić się jak ogień w przeciągu 20 czy 30 lat pośród
większości psich ras, dotykając szczególnie ras dużych.
Te geny najwyraźniej musiały być obecne dawniej, ale nie powodowały
żadnych problemów zdrowotnych aż do roku 1930 – wtedy musiały zadziałać
czynniki środowiskowe, które umożliwiły im ujawnienie się. Lekarze
weterynarii niechętnie przyjmują taką opcję do wiadomości. Włożyliśmy
bowiem (wespół z hodowcami) ogromny emocjonalny i zawodowy wkład w
utwierdzenie wszystkich w przekonaniu, że dysplazja to wyłącznie efekt
działania genów i że tylko selektywna hodowla może coś zdziałać.
Stworzyliśmy niesamowitą ilość planów uzdrowienia sytuacji polegających
głównie na rozpowszechnieniu prześwietleń, których interpretacja
pozostawia wiele do życzenia. Niestety, dało to nader niewielki postęp.
Czy ten fakt wyklucza podstawową rolę genów w powstawaniu chorób stawów?
Wcale nie. Jednak te 50 lat nadaremnych starań każe zwrócić uwagę na
zmiany środowiskowe, jakie zaszły właśnie w roku 1930. Zmiany, które
pozwoliły na ekspresję tych genów. Jakaż to zatem zmiana środowiskowa
miała miejsce? Na szczęście – nie musimy daleko sięgać, aby znaleźć
odpowiedź. W tym czasie dieta psów uległa drastycznej zmianie. Do tego
czasu większość ludzi karmiła swe psy surowym, nieprzetworzonym
jedzeniem z dodatkiem niewielkiej ilości ziaren. W 1930 dieta ta
zastąpiona została wielką ilością przetworów zbożowych z dodatkiem
mięsa, kości i suplementów wapniowych. W diecie tej znalazło się za mało
surowizny – kości, podrobów, ryb, drobiu, a także naturalnych
probiotyków, którymi to składnikami psy żywiły się od wieków.
W 1930 nastąpiły chude czasy (* Wielki Kryzys Gospodarczy). Właściciele
psów zaczęli poszukiwać taniej alternatywy dla świeżego pokarmu, który
do tej pory podawali swym zwierzętom. Jednocześnie pojawiło się pole do
popisu dla zaradnych przedsiębiorców, którzy szybko zorientowali się,
jak ogromny potencjał tkwi w rynku pokarmów dla zwierząt. Zaczęli
rozwijać interes w zasadzie zmieniając jedynie etykiety na przemysłowo
wytwarzanych wyrobach wieprzowych, wołowych i drobiowych i dorzucając do
nich trochę wapnia. Po raz pierwszy w dziejach ewolucji, psy zostały
pozbawione posiłków złożonych ze świeżych, kompletnych i
nieprzetworzonych części zwierzęcych i zostały zmuszone do jedzenia
wielkich ilości przetworzonych zbóż z dodatkiem sztucznego wapnia
zamiast kości. Tej dosyć drastycznej zmianie dietetycznej towarzyszyło
bardziej agresywne podejście do ćwiczeń fizycznych. Te zmiany, a w
szczególności zmiany dietetyczne okazały się tworzyć idealne warunki dla
uaktywnienia się pewnych genów – co dało skutek w postaci zaburzeń
budowy kośćca. Współczesne karmy komercyjne niewiele zmieniły się w
porównaniu do tych sprzed lat. Jednak dziś mamy olbrzymią ilość dowodów
świadczących o tym, że to właśnie tego typu żywienie dokonało ogromnych
zniszczeń w stawach i kościach naszych psów, szczególe ras dużych i
olbrzymich usposobionych do tego typu zmian.
Dieta bogata w wyroby skrobiowe, zaprojektowana aby kontrolować
gwałtowny wzrost i zapobiec nadmiernemu przyrostowi masy tak na prawdę
przyczyniła się do nadmiernego tempa wzrostu i otyłości u szczeniąt.
Gwałtowne wzrosty ciężaru ciała powodują, że młode i miękkie kości
zupełnie nie nadążają za tak szybkim rozwojem ciała. Wysokoskrobiowa
dieta spowodowała również szkodliwe zmiany hormonalne, które również
przyczyniły się do spustoszeń w układzie ruchu. Zachwianie równowagi
żywieniowej w połączeniu z brakiem składników osłonowych znajdujących
się jedynie w pełnym, surowym jedzeniu także wyrządziło wiele szkody.
Nadmiar sztucznego wapnia dołożył tylko do szali złego. Jeśli do źle
odżywionych, słabych kości dorzucimy nadmierny wysiłek fizyczny, będący
przyczyną urazów – uzyskamy doskonałe warunki do rozwoju choroby stawów
u młodego psa. Te problemy odnotowano zwłaszcza u psów ras dużych,
szybko rosnących, o słabych mięśniach, otyłych. Jak widać przyczyny
dysplazji to znacznie więcej niż geny! Ale co z nimi? Czemu próby
rozwiązania problemu poprzez wyeliminowanie ich zawiodły?
Po prostu – nie rozwiązaliśmy problemu, gdyż żadne zabiegi hodowlane nie
spowodowały ich usunięcia. Pomimo lat rozmnażania jedynie psów wolnych
od dysplazji (co stwierdziły badania radiologiczne) i wykluczenia z
hodowli psów chorych (wg zdjęcia rtg) – geny wywołujące chorobę
pozostały. Dlaczego? Ponieważ nikt nie zadał sobie trudu, aby odkryć,
które geny właściwie eliminujemy. Tymczasem te geny są znakomicie znane
– są to geny odpowiedzialne za duży rozmiar, szybki wzrost, słabo
rozwinięte mięśnie, otyłość i słabą budowę. Czy to może być aż tak
proste? Tak, może. Tak proste i jednocześnie tak trudne. Główna trudność
polega na tym, że te geny jednocześnie odpowiadają za cechy
charakterystyczne pewnych ras. Geny, które chcemy wyeliminować, aby
uleczyć psy z dysplazji, to jednocześnie te same geny, które chcemy
zachować, aby otrzymać psy wiernie oddające stworzone dla nich wzorce!
Aby zachować rasy w rozpoznawalnej dla nich postaci, większość genów,
które predysponują do dysplazji – musi pozostać nienaruszona. Zatem
każda próba wykorzystania genetyki do rozwiązania problemu dysplazji
jest z góry skazana na porażkę. Aby rozwikłać problem chorób kości i
stawów musimy powrócić do podstawowych czynników, które je wywołały, a
zatem do roku 1930. I to te właśnie czynniki musimy wyeliminować. Klucz
tkwi w diecie i aktywności fizycznej – a nad tym na szczęście każdy
hodowca i właściciel psa może mieć pełną kontrolę. Musimy powrócić do
takiego schematu aktywności fizycznej, jaki obowiązywał psy dawniej.
Pośród dostępnej żywności musimy natomiast wybrać taką, która jak
najbardziej odpowiada naturalnej diecie ewolucyjnej.
To proste. Dieta ewolucyjna jest oparta w 50-60% na mięsnych kościach,
w 20-30% na rozdrobnionych warzywach i owocach, 10% to podroby, bez
dodatków wapniowych. Można stosować naturalne suplementy takie jak kelp,
siemię lniane, tran i jogurt. Dieta ta nie polega na przekarmianiu psa.
Szczenięta powinny wzrastać powoli, tak, jak to się dzieje w naturze.
Szczenię nie powinno wzrastać szybciej niż 60-70% przewidzianego
maksimum normy. Wysiłek fizyczny jest istotny, jednak kości potrzebują
normalnych, a nie nadmiernych obciążeń, aby prawidłowo wzrastać. Jedynym
zdrowym ćwiczeniem dla malucha jest zabawa. Nie ostre, gwałtowne
ekscesy, lecz spokojne zabawy, będące naśladownictwem zabaw szczeniąt,
które powodują, że szczenię męczy się w naturalny sposób. Psy wychowane
w ten sposób, niezależnie od tego jakie geny odziedziczyły – w ogromnej
większości wyrosną na zdrowe okazy, praktycznie bez objawów dysplazji.
Mimo to, niewielki odsetek szczeniąt będzie wykazywał problemy z
narządem ruchu. Te szczenięta są nosicielami genów działających
bezpośrednio – które objawiają się niezależnie od diety i ćwiczeń. I tu
dopiero jest czas na wykluczenie takich zwierząt z programu hodowlanego.
Czy powinniśmy dalej prześwietlać nasze psy? Tak. Ale tylko łącząc
program prześwietleń z przedstawionym powyżej postępowaniem. Dzięki temu
wychowamy zdrowe szczenięta, wychwycimy te, które posiadają geny
bezpośrednie i zachowamy cechy wyglądu, które odpowiadają za tożsamość
rasy. W skrócie – szczenięta muszą wzrastać powoli, należy otrzymywać
prawidłową masę ciała, nie dodawać sztucznych suplementów wapniowych i
karmić dietą ewolucyjną. Dopóki wzrost nie jest zakończony aktywność
fizyczna powinna ograniczać się do zabaw adekwatnych do wieku i
wielkości. Takie obciążenia umożliwią naturalny i zdrowy wzrost kości.
To proste, ale skuteczne narzędzia, które przez wiele dziesięcioleci
utrzymywały szkielet psów w dobrym zdrowiu. Wprowadzenie tych zasad w
życie pozwoli wyeliminować większość młodzieńczych chorób narządów
ruchu, niezależnie od „złych genów”. Może i ty, jak głosi przysłowie
„obszczekujesz nie to drzewo, co trzeba”, myśląc o przyczynach
dysplazji? Pomyśl dobrze, zanim odrzucisz idee zawarte w tym artykule.
Nie stosowanie się opisanych tu, prostych, lecz skutecznych środków
zaradczych może sprawić, że hodowla i wychowanie psa stanie się trudnym
i bolesnym doświadczeniem – zarówno pod względem finansowym,
emocjonalnym i hodowlanym.
Tłumaczenie: Olga Sierpniowska
(http://www.cortez.krakof.com) |
|